O naruszaniu granic

To jest dla mnie szczególnie trudny wpis, ponieważ dotyczy doświadczania przeze mnie nadużyć emocjonalnych i naruszania moich granic. Zdarzało mi się to wcześniej i ze strony różnych osób, zdarzyło mi się też doświadczyć przemocy seksualnej, natomiast ostatnie sytuacje były dla mnie wyjątkowo ciężkie do przejścia. Dziewczyny w spektrum wystąpiły w nich w rolach sprawczyń nadużyć. Długo zastanawiałam się nad tym, czy ujawniać to doświadczenie. Niemniej ta sprawa dotyczy nas wszystkich, dlatego zdecydowałam się nią podzielić.

Najpierw chciałam napisać, że dawno już nie miałam tak fatalnego początku roku. Ale przypomniało mi się, że całkiem podobny miałam dwa lata temu. Wtedy też doświadczałam nadużyć emocjonalnych ze strony kobiety w spektrum. Byłam z nią w bliskiej relacji, w której dostawałam masy biernej agresji, szantaże emocjonalne i manipulacje. Moje komunikaty wprost, że narusza moje granice, zamieniały się w jej oskarżenia, że źle wszystko rozumiem i prawdziwym problemem jest moja złość. Złościłam się, owszem, ponieważ naruszała moje granice. Kółko się zamykało, a ja byłam w coraz gorszym stanie psychicznym. Relację zakończyłam, emocjonalnie nie mogłam się z niej wyplątać jeszcze długie miesiące. Wróciły napady lęku i myśli samobójcze. Ja wróciłam do leków przeciwdepresyjnych. Najbardziej pomogło mi wtedy wsparcie terapeutyczne i wsparcie bliskiej osoby.

Tym razem moje poczucie bezpieczeństwa zostało rozwalone przez osobę, z którą nie jestem w żadnej relacji. Znalazła mój blog i do mnie napisała, by opowiedzieć o swoim życiu i próbach zdiagnozowania się, a ja starałam się ją wesprzeć. Taki kontakt nie był dla mnie problematyczny, z podobnymi wiadomościami pisze do mnie wiele z Was. Wymieniłyśmy kilka maili, mieszka w tym samym mieście, więc raz się spotkałyśmy.

Niedługo potem zaczęłam dostawać anonimowe maile z „miłosnymi” wyznaniami, sms i telefony z nieznanych numerów (mój numer telefonu nie jest publicznie dostępny). Nie wiedziałam, kto mnie nęka, było to skrajnie niekomfortowe. Nie odpowiadałam, nie chciałam w ogóle kontaktu z osobą, która narusza moje granice – brak odpowiedzi też jest komunikatem. Po kilku dniach milczenia z mojej strony nastąpił kolejny etap: zaczął się hejt na profilu Dziewczyny w spektrum i organizacji, z którymi współpracuję; prymitywne, agresywne komentarze z kilku fejkowych kont na Facebooku, zauważalne i obelżywe już nie tylko dla mnie. Nawet nie wiecie, jakie to proste, naruszyć czyjeś poczucie bezpieczeństwa. Nie od razu zorientowałam się, że i hejt, i „wyznania” to dzieło tej samej osoby i nie od razu ją rozpoznałam. Wysłałam do niej wiadomość z komunikatem, że ma przestać pisać. Jednak ta osoba, mimo wyrażenia „skruchy”, podejmuje kolejne próby kontaktu, już po otrzymaniu ode mnie informacji, że ma tego nie robić. W tej sytuacji pozostaje już tylko zgłoszenie stalkingu na policję.

zalew

Coraz więcej mówi się o tym, że dziewczyny i kobiety w spektrum autyzmu są bardziej od neurotypowych kobiet narażone na nadużycia emocjonalne i przemoc w relacjach, w tym na przemoc seksualną. Za bardzo ufamy ludziom, łatwo nas zmanipulować, późno rozpoznajemy sytuacje zagrożenia, tkwimy latami w przemocowych związkach przez współuzależnienie i lęk przed zmianą. Sama o tym mówię na moich warsztatach, często też słyszę od uczestniczek historie potwierdzające, że jest to bardzo częste, jeśli wręcz nie powszechne doświadczenie kobiet w spektrum. Nie można jednak przemilczać tego, że kobietom w spektrum nadużycia zdarzają się również ze strony innych kobiet w spektrum.

Dlaczego tak się dzieje? Zapewne dlatego, że trudno nam się nauczyć ochrony swoich granic, trudno też rozpoznawać granice innych osób. Piekielnie trudno radzić sobie z własnymi emocjami, zwłaszcza w fazie ich największej gwałtowności. Ciężko zrozumieć i znieść postawienie granic, które czasem przeżywa się jako odrzucenie. Ciężko właściwie interpretować sygnały wysyłane przez inne osoby. Trudno też przewidzieć czy nawet wyobrazić sobie konsekwencje własnego zachowania. Wszystko to świetnie rozumiem, również to, że można obsesyjnie się kimś zainteresować i nadmiernie zachwycić (been there). To często są dużo intensywniejsze przeżycia niż w przypadku neurotypowych osób. Ale podstawowe zasady w relacjach w każdym przypadku są takie same: consent, czyli świadoma, jasna zgoda drugiej osoby, komunikacja bez przemocy, szacunek dla granic innego człowieka.

Nie ma innej drogi niż sprawdzanie i upewnianie się, czy nie naruszasz granic. Jeśli okaże się, że tak: jeśli osoba mówi, że sobie nie życzy, nie odpowiada na wiadomości, mówi „stop” – musisz natychmiast przestać. Natomiast uczenie się stawiania, jasnego komunikowania i obrony swoich granic jest jedynym sposobem na to, żeby samej nie doświadczać nadużyć lub zakończyć je jak najszybciej i z jak najmniejszą psychiczną szkodą.

I przede wszystkim: jeśli doświadczasz czegoś, co jest dla Ciebie niekomfortowe, powiedz to komuś, poszukaj wsparcia u innych. Jeśli nie jesteś pewna, co się dzieje i czy to jest ok, sprawdź to z kimś, komu ufasz. Nie bądź z tym sama.

18 myśli na temat “O naruszaniu granic”

  1. Bardzo mi przykro, że tego doświadczyłaś.
    Czasami sobie myślę, czy nie jest też tak dlatego, że jeśli chodzi o bierną agresję, jest na nią większe przyzwolenie u kobiet w naszej kulturze. W przypadku mężczyzn stereotyp jest taki, że faceci częściej stosują przemoc fizyczną i częściej przymyka się na to oko (choć powoli to się zmienia).

    Polubione przez 1 osoba

    1. Zdecydowanie jest to część problemu. Zresztą dziewczyna, która mnie częstowała bierną agresją, opowiadała mi, że ma od dzieciństwa wdrukowany przekaz, że złości nie należy okazywać i że to zła emocja. Nic dziwnego, że jakoś musi wypływać…

      Polubione przez 1 osoba

      1. No właśnie, ja też wiele razy to słyszałam w dzieciństwie, ale efektem była zamiast biernej agresji (w której nie widzę najmniejszego sensu), nienawiść do samej siebie i masa kompleksów…
        Widocznie to zależy też od osobowości.
        Może i ja mam ZA, a o tym nie wiem, może po prostu jestem za głupia na stosowanie takich chwytów poniżej pasa. Nieważne.
        W każdym razie, jeśli sytuacja stanie się poważna, dobrze jest rozważyć kontakt z policją lub prokuraturą (tu już powinien wypowiedzieć się prawnik).

        Polubienie

  2. a czy możesz napisać o tym, jak to się stało, że połączyłaś te 3 sytuacje w 1? w sensie – skąd wiesz, że spotkanie, smsy (jak rozumiem z innego numeru niż ten który podała ci osoba z którą się spotkałaś) i hejt na fejsie to dzieło jednej osoby? – to pierwsza część komentarza, szczera prośba. jestem naiwna/ufna do bólu, nigdy bym sama na to nie wpadła, ale też kiedyś znalazłam się po drugiej stronie – kiedy bezpodstawnie oskarżono mnie o hejt, którego w żaden sposób nie byłam autorką. i było to paskudne doświadczenie. chciałabym umieć obsłużyć takie sytuacje.

    druga część komentarza – swego czasu postawiono mi (niespecjalnie właściwie) diagnozę choroby dwubiegunowej. wydawało mi się wtedy, że gdy rozpocznę działalność edukacyjną, poprzez oczywiście pisanie bloga, oraz jasne coming outy, to przyczynię się do ogólnego dobra i szczęśliwości na świecie, w tym własnej. stopniowe orientowanie się, jaka jest cena dzielenia się prywatnością, tak z dalszymi, co z bliższymi, było bardzo bolesne. drugi raz bym tego nie zrobiła.

    Polubienie

    1. Maile z anonimowego konta połączyłam z innymi, wysyłanymi pod prawdziwym nazwiskiem przez osobę, z którą się spotkałam, po IP. sms nietrudno było połączyć z mailami, ponieważ treść była mniej więcej taka sama. natomiast najtrudniej było maile i sms połączyć z fejsbukowym hejtem, nie tylko dlatego, że hejt był wysyłany z fejkowych kont, ale też dlatego, że przekaz był kompletnie inny. i pewnie sama bym tego nie połączyła, gdyby osoba sama się do tego nie przyznała. przyznała się do wszystkiego, więc nie są to bezpodstawne oskarżenia. gdyby były bezpodstawne, obsłużyć je można przy pomocy art. 212 kodeksu karnego – o pomówienie.

      Polubienie

  3. 1- dzięki za wyjaśnienia, dają kompletny obraz sytuacji 2- Ale to nie jest o trosce, to jest o (moim) doświadczeniu (mojej) bezradności i (moim) rozczarowaniu. Wiem, że jesteś duża i nie odbieram Ci prawa do Twoich wyborów, co więcej, szczerze życzę, żeby było tak, jak jest – z poczuciem sensu i satysfakcji. Może masz więcej odporności, może więcej siły, może więcej doświadczenia, może ogólnie warto, tylko ja nie umiem tego obsłużyć. Chciałam tylko powiedzieć, że ja (ja) – podejmując działalność „edukacyjną” – nie zdawałam sobie w ogóle sprawy z tego, jak bardzo się wystawiam i nie umiałam połączyć odsłonięcia się z ryzykiem nadużycia/zranienia. Jeśli potrafisz to zważyć, zbilansować, wziąć na klatę niemiłe konsekwencje w imię tego, co ważniejsze – szczerze zazdroszczę i szczerze gratuluję. I życzę żeby tak było.

    Polubienie

    1. Ok, dzięki! ten blog nie jest moim debiutem w wystawianiu się, więc być może faktycznie nabyłam trochę odporności. i to prawda, mam teraz niższą motywację do odpowiadania na wiadomości osób szukających namiarów na diagnozę albo innego wsparcia, ale liczę, że ona się odbuduje. jeśli nie, to trudno, znajdę coś innego. w każdym razie mam poczucie, że jeśli koszty będą zbyt duże, to w każdej chwili mogę to zostawić i pewnie jakoś sobie poradzę. w tym sensie czuję się w miarę bezpiecznie.

      Polubione przez 1 osoba

  4. Co do dzielenia się swoim „życiem prywatnym” – to chcę powiedzieć tylko tyle, że pewne rzeczy i tak wychodzą. Może nie mamy wypisanej na czole naszej choroby, niepełnosprawności (o ile nie jest widoczna), czy orientacji psychoseksualnej, ale ludzie i tak to wyczuwają.
    A jeśli komuś to nie odpowiada, to jest to jego/jej problem, a nie nasz. Równie dobrze komuś może przeszkadzać kolor skóry, włosów, religia lub czyjś ateizm, poglądy polityczne. Prawda jest taka, że gdy inni zobaczą tych „Innych” jako normalnych ludzi, którzy też muszą płacić podatki i chodzić do dentysty, to faktycznie zaczynają zmieniać myślenie, a przynajmniej zastanawiają się nad tym, co słyszą w mediach. Oczywiście, są też jednostki niereformowalne, ale z doświadczenia wiem, że to mniejszość. Może i głośna, i liczna, ale mniejszość.
    Tak, mówię to jako osoba reprezentująca kilka grup „innych” (z racji niepełnosprawności i mniejszości wyznaniowej).

    Polubione przez 2 ludzi

  5. „Byłam z nią w bliskiej relacji, w której dostawałam masy biernej agresji, szantaże emocjonalne i manipulacje. Moje komunikaty wprost, że narusza moje granice, zamieniały się w jej oskarżenia, że źle wszystko rozumiem i prawdziwym problemem jest moja złość”.

    Nie wiem na ile celnie oceniam sytuację, ale rozumiem, że ta osoba – poza byciem w spektrum – miała także jakieś zaburzenia osobowości?

    Tak śledzę losy różnych osób z ZA i widzę, że przy okazji wciąż przewijają się wątki nerwic, depresji, czy właśnie zaburzeń osobowości. Do tego dochodzi niewiedza ze strony specjalistów, nieudolność placówek oświatowo-wychowawczych, ignorancja rodziców. Są jednak wyjątki. Kilka miesięcy temu poznałem mężczyznę, trochę starszego ode mnie, tak ok. 50-tki. Ciekawe jest to, że do trzydziestego roku życia facet nie miał nawet pojęcia o tym, co to jest przysłowiowy dołek, o depresji nie wspomniawszy. Przeżył podstawówkę, skończył technikum. Jakimś cudem obyło się bez dopiekania ze strony rówieśników. Można powiedzieć, że całe jego życie to warsztat mechaniczny odziedziczony po ojcu. Facet jest trochę gburowaty i mrukliwy, poza tym zamknięty w sobie. Finansowo jakoś sobie daje radę, choć miewał także chude lata. Przy tym wszystkim naszła mnie taka refleksja, że bagaż doświadczeń życiowych, który każde z nas dźwiga, w dużej mierze zależy od tego, jakie cechy charakteru wykazujemy. Jeżeli ktoś ma silne parcie społeczne, to tym samym bardziej naraża się na szykany, czy ból odrzucenia. Natomiast, jeśli ktoś jest typem lonera-introwertyka, to omija go masa potencjalnych, nieprzyjemnych doświadczeń a nawet jeśli dojdzie do jakiś konfliktów z otoczeniem, to po takiej osobie spłynie to jak po kaczce. Ujmując to trochę bardziej brutalnie – jeśli pchamy się w jakieś dziwne miejsca, jak chociażby niektóre dyskoteki, gdzie często gości szemrane towarzystwo, to nie dziwmy się, jeśli regularnie kończymy z porysowanym samochodem i obitą facjatą.

    Polubienie

    1. To czy się trafi do przemocowego środowiska lub na przemocowe osoby w dużej mierze kwestia losowa. Osoba, o której piszesz miała szczęście nie zetknąć się z przemocą ze strony rówieśników, dobrze dla niego. Według mnie trochę za bardzo w generalizacje idzie powyższy komentarz. Ktoś może nie spotykać wielu trudności, ale jak już jakaś się przydarzy to może odbić się bardziej niż na innych. Często też osoby wycofane i introwertyczne są bardziej podatne na przemoc niż ektrawertyczne i pewne siebie. Piszę o tym, bo końcówka komentarza wpada wg mnie w obwinianie ofiar. I jeszcze chcę zaznaczyć, że konflikt =/= przemoc.

      Polubienie

  6. Właśnie wpadłam na Twojego bloga i napisałam komentarz w podobnym stylu zapoznawczym. 😉 Potem przeczytałam ten wpis i pomyślałam jak wielkim wyzwaniem.byloby dla mnie pisanie bardziej publicznego bloga. To bardzo trudne, bronić swoich nerwow, emocji, granic przed tego typu zachowaniami. Sama czegoś podobnego ostatnio doświadczyłam „w realu”, na szczęście nie trwało to długo, jednak rozwaliło mnie to emocjonalnie na jakiś miesiąc. Chcialabym tylko powiedzieć, że cieszę się, że znalazłam tego bloga. Piszesz tu rzeczy tak mi bliskie, takie moje, że właściwie ja już nie muszę pisać. 😉 Dzięki. I trzymaj się ciepło.

    Polubienie