Na rynku pojawiła się następna autobiograficzna książka kobiety w spektrum zdiagnozowanej w dorosłym życiu: Pieśni plemienia goryli. Moja wędrówka przez życie z autyzmem. Dawn Prince-Hughes otrzymała diagnozę ZA w tym samym wieku co ja – 36 lat. Poza tym, tak jak ja, jest lesbijką żyjącą w długoletnim związku. To już wystarczające dla mnie powody, żeby sięgnąć po tę pozycję.
Początek książki jednak bardzo mnie zdystansował. Autorka posługuje się stereotypowymi obrazami autyzmu jako „szklanej bariery” i życia „za szybą”, pisze w dodatku o „wydobywaniu się z mroków autyzmu”. Na szczęście przetrwałam kilkanaście pierwszych stron i potem już coraz bardziej wkręcałam się w jej opowieść. Szczególnie że autorka jest „tekstowa”, a w książce znajdziemy jej wiersze wplecione w autobiograficzną narrację.
Schemat jest podobny jak w innych autobiografiach osób, które dostają diagnozy w dorosłym życiu. Autorka reinterpretuje całe swoje życie, stosując autystyczny filtr. Wraca do wczesnego dzieciństwa, przypomina o trudnościach, z którymi zmagała się jako „aroganckie, bezczelne, leniwe” dziecko. Szczególnie bliskie mi jest jej doświadczenie przeprowadzki i utraty codziennego kontaktu z dziadkami. Też takie mam i, podobnie jak autorka, uważam je za najbardziej traumatyczny moment mojego dzieciństwa.
Trudnych doświadczeń autorka ma dużo więcej: bezdomność, nadużywanie alkoholu, przemoc seksualna. Zbawienny okazuje się kontakt ze zwierzętami. Pracując w Woodland Park Zoo w Seattle, Prince-Hughes nawiązuje więź z gorylami. Zupełnie wyjątkową więź. Dzięki gorylom uczy się komunikacji i rozpoznawania emocji, rozpoznaje wartość rytuałów, obserwuje i interpretuje zachowania w grupie. Szczególne zainteresowanie zwierzętami sprawia, że podejmuje studia antropologiczne i pisze doktorat. Nie ukrywa, że goryle ją uratowały.
W uzyskaniu właściwej diagnozy pomogła autorce wcześniejsza diagnoza postawiona jej młodszemu krewniakowi. Na swoją nie była gotowa:
Uspokajałam się zasłyszanymi gdzieś komunałami: Aspergera mają wyłącznie chłopcy, aspergerowcy nie odczuwają prawdziwych emocji, nie mają przyjaciół ani partnerów, nie są w stanie nawiązywać relacji międzyludzkich. W dodatku była jeszcze kwestia agresji, która przecież była mi zupełnie obca.
Ostatecznie Prince-Hughes została zmotywowana do zdiagnozowania się przez swoją partnerkę, która chciała od niej odejść z powodu ataków wściekłości autorki. Ech, jak dobrze to znam… Wątki związkowe w książce są dla mnie najbardziej wzruszające. To jest świadectwo osoby, która znalazła „swojego człowieka”. Tak, drugie nazwisko autorki to nazwisko jej partnerki, Tary. Para zdecydowała się na dziecko: autorka wybrała dawcę spermy, a jej partnerka urodziła im syna. Czytałam ten fragment jak relację z innej planety. Jedyne, co przeszkadzało mi w narracji o seksualności autorki, to język, a konkretnie powtarzające się wyrażenie „przyznawać się do homoseksualizmu”. Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia (chyba tak, bo „przyznawanie się do” pojawia się też w przypisie tłumacza), czy tego, że książka została napisana 15 lat temu, ale chcę zwrócić uwagę, że: 1. „homoseksualizm” jest terminem medycznym i dla wielu osób LGBT ma wydźwięk pejoratywny, neutralnym terminem opisującym tę orientację seksualną jest „homoseksualność”. 2. „przyznawać się” można do kłamstwa, przestępstwa, do czegoś, co nie jest chlubne. Określenie, które nie ma przekazu, że homoseksualność nie jest fajna, to np. „otwarcie mówić o swojej homoseksualności” albo „ujawnić swoją homoseksualność”. Natomiast bardzo doceniam to, że wydawca zdecydował się przetłumaczyć i wydać książkę, której bohaterką jest autystyczna lesbijka wychowująca dziecko ze swoją partnerką. Pamiętam, jak ważne było dla mnie przeczytanie książki Daniela Tammeta Urodziłem się pewnego błękitnego dnia – pierwszej dostępnej po polsku autobiografii homoseksualnej osoby z ZA.
To na koniec zostawiam jeszcze to, co znajdziecie ode mnie na okładce książki:
Pieśni plemienia goryli to mocne, przejmujące świadectwo kobiety w spektrum autyzmu zdiagnozowanej w dorosłym życiu. Książka Dawn Prince-Hughes wywołuje emocje. Znajdziecie w niej blaski i cienie autyzmu, opis niezwykle trudnych doświadczeń i opowieść o błyskotliwej karierze naukowej. Dla mnie to przede wszystkim historia wyjątkowych relacji autorki: z ukochaną kobietą i ze zwierzętami. Zachęcam do lektury wszystkie osoby mające kontakt z autystycznymi kobietami i same dziewczyny w spektrum!
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.