Uwikłane w płeć. O dysforii i tożsamości płciowej osób w spektrum autyzmu

Tytuł wpisu nawiązuje oczywiście do słynnej książki Judith Butler Uwikłani w płeć (Gender Trouble). Butler jest autorką teorii performatywności płci, która mówi o tym, że płeć to społeczny konstrukt składający się z aktów odgrywania i powtarzania, uwewnętrznianych do tego stopnia, że wydają się „naturalne”. W zależności od tego, jaka płeć zostanie ci przypisana przy urodzeniu, dostajesz konkretną rolę do odegrania w społecznym teatrzyku. Mam przeczucie, że ta koncepcja jest dużo łatwiejsza do zrozumienia dla osób, które czują, że płeć przypisana im przy urodzeniu nie jest do końca ich i/lub nie są w stanie albo nie chcą wypełniać związanych z nią oczekiwań społecznych (roli płciowej).

Tak się składa, że wśród osób w spektrum autyzmu jest dużo więcej osób niż w tzw. ogólnej populacji, które kontestują binarny podział płci, kwestionują płeć przypisaną im przy urodzeniu lub nie chcą się w ogóle określać poprzez kategorie płci. Powstał nawet termin stworzony przez osoby w spektrum, który ma opisywać specyfikę autystycznego podejścia do płci: „autigender”. Nie wiadomo, dlaczego osoby w spektrum autyzmu mają często inny stosunek do płci niż reszta społeczeństwa. Teorii na ten temat jest co najmniej kilka: od hormonalnych (odpowiedzialna ma być nadprodukcja testosteronu w okresie płodowym) przez pomysł, że osoby w spektrum inaczej niż neurotypowe postrzegają własną tożsamość, a więc tożsamość płci również, aż do uznania, że płeć jest następnym zbiorem społecznych norm do ogarnięcia. W każdym razie badania pokazują, że osoby w spektrum autyzmu znacznie częściej odczuwają dysforię płciową od osób neurotypowych i że istnieje związek między autyzmem a dysforią płciową. Dużo większy odsetek osób w spektrum w porównaniu do ogółu populacji określa się jako osoby niebinarne i/lub transpłciowe (różne badania wskazują od kilku do ok. 15%). I odwrotnie: wśród osób z dysforią płciową od 14% aż do 25% to osoby w spektrum autyzmu. Dysforię płciową można więc uznać za jedno ze zjawisk współwystępujących ze spektrum autyzmu, coś, co możemy dostać „w pakiecie”. Dodajmy do tego często zdarzającą się u osób w spektrum autyzmu nienormatywną (czyli niezgodną ze stereotypowo przypisaną danej płci) ekspresję płci. Tak więc spora część autystycznej społeczności to osoby nienormatywne płciowo. Jednak nienormatywność płciowa to nie to samo co dysforia, warto zatem uporządkować różne pojęcia związane z płcią:

Ekspresja płci – wygląd, ubiór, sposób bycia, zainteresowania, zachowania i role podlegające normom płciowym. Jeśli ekspresja płci danej osoby odbiega od normy obowiązującej dla płci, którą przypisano tej osobie przy urodzeniu, mówimy o nienormatywności płciowej.  Ekspresja płci jest niezależna od tożsamości płciowej i orientacji seksualnej. To oznacza, że osoba o nienormatywnej ekspresji płci niekoniecznie odczuwa dysforię płciową, a osoby niebinarne niekoniecznie muszą mieć androgyniczny wygląd.

Tożsamość płciowa – identyfikacja z płcią albo jej brak, tożsamość płciowa nie musi wpisywać się w kategorie binarności i nie ma wpływu na orientację seksualną.

Dysforia płciowa – dyskomfort (to eufemizm raczej) związany z upłciowionym ciałem, z odczuwaniem niezgodności między tożsamością płciową a płcią przypisaną przy urodzeniu. Dysforia coraz częściej określana jest jako niespójność (lub niezgodność) płciowa, pewnie dlatego, że „dysforia” jest terminem klinicznym, a przedrostek „dys- sugeruje dysfunkcję. W najnowszej klasyfikacji medycznej Światowej Organizacji Zdrowia ICD-11 transpłciowość, wcześniej klasyfikowana jako „zaburzenie identyfikacji płciowej”, została opisana właśnie jako „niezgodność płciowa” i przeniesiona z listy zaburzeń psychicznych do działu dotyczącego zdrowia seksualnego. Uff! WHO zrozumiała, że opisywanie przejawów ludzkiej różnorodności w kategoriach zaburzeń stygmatyzuje i dokłada stresu. Czy więc dysforia to synonim transpłciowości? To skomplikowane 🙂

Dysforię płciową można różnie odczuwać, w różnym natężeniu i na różnych poziomach, przez całe życie albo na którymś etapie. Można też różnie ją łagodzić. Część osób z dysforią potrzebuje terapii hormonalnej, część – operacji chirurgicznych, inne osoby nie potrzebują modyfikacji ciała. Proces tranzycji w Polsce jest zresztą długotrwałą, poniżającą procedurą, zupełnie niedostosowaną np. do potrzeb osób niebinarnych.

Pewnie zastanawiacie się, dlaczego ten temat pojawia się na moim blogu. Nie identyfikuję się jako osoba niebinarna ani transpłciowa, a jednak miałam dysforię płciową przez dość długi czas w życiu, a na pewnym poziomie towarzyszy mi cały czas. Podobno tożsamość płciowa kształtuje się do ok. trzeciego roku życia, a świadomość własnej tożsamości płciowej – do ok. szóstego roku życia. Ja w tym wieku zupełnie nie wiedziałam, kim jestem. Czułam się raczej chłopcem niż dziewczynką, ale innym chłopcem niż pozostali. Moja ekspresja płci była tępiona przez rodzinę – przymuszano mnie do zakładania sukienek, nie mogłam bawić się samochodami, byłam zniechęcana do grania w piłkę nożną z kolegami. W szkole podstawowej redagowałam gazetkę szkolną i podpisywałam się męskim pseudonimem. Nie lubiłam swojego imienia, marzyłam o tym, żeby mieć męskie. Okres dojrzewania był dla mnie traumatyczny, wtedy moja dysforia była najsilniejsza i wtedy zaczęłam mieć nawracające myśli samobójcze. Nienawidziłam swojego ciała, nie mogłam znieść myśli, że przez resztę życia będę mieć duże piersi i szerokie biodra (a przez większość – menstruację), nie rozpoznawałam w tym siebie. A potem dysforia zaczęła trochę słabnąć, być może dlatego, że moja ekspresja płciowa przestała być blokowana (a być może z zupełnie innych względów). Fizycznie ciągle niektóre moje cechy płciowe sprawiają mi ogromny dyskomfort, ale nie chcę zmieniać mojego ciała. Gdyby dwadzieścia parę lat temu dostępna była kategoria niebinarności, pewnie skorzystałabym z niej do opisu mojej tożsamości płci. Teraz myślę o sobie jako o nienormatywnej płciowo kobiecie z zastrzeżeniem, że jest to uproszczenie. Tak zresztą widzę wszystkie kategorie dotyczące tożsamości płciowej (i orientacji seksualnej, ale to inny temat), moim zdaniem język nie nadąża za opisywaniem ludzkiej różnorodności płciowej. Niezależnie od tego, jak osoby się identyfikują, absolutną koniecznością ze strony otoczenia jest ich bezwarunkowa akceptacja.

Dla jasności: piszę to wszystko z pozycji sojuszniczej, nie jest moją intencją zawłaszczanie doświadczeń osób niebinarnych i/lub transpłciowych. Zdarza mi się mówić publicznie o doświadczeniach osób LGBT+ w spektrum autyzmu i nie pomijam tematu transpłciowości, ale mówię jednak z perspektywy osoby reprezentującej inną literkę. Bardzo chciałabym wreszcie usłyszeć na którejś konferencji osobę transpłciową w spektrum autyzmu mówiącą o własnych doświadczeniach. W tym temacie też powinna obowiązywać zasada „nic o nas bez nas”. Najwyższa pora.

Tymczasem mnie będzie można posłuchać na konferencji Fundacji AleKlasa „Szkoła z zespołem Aspergera cz. 2”,  gdzie będę mówić o tożsamości płciowej i seksualności dzieci i młodzieży w spektrum w środowisku szkolnym.

Temat tożsamości płci pojawia się też na moich warsztatach „Dziewczyny w spektrum autyzmu. Doświadczenia i wyzwania”, które prowadzę na zaproszenie Fundacji Artonomia. Najbliższy odbędzie się 14 września we Wrocławiu. Zapraszam!

tomboy