Podobnie jak na ilustracji poniżej, idzie mi z wdrażaniem postanowienia „więcej machania łapami, mniej autoagresji”.

Ponieważ nauczono mnie, że nie wolno zwracać na siebie uwagi, dawno temu odcięłam zachowania, których potrzebowałam: bujanie się, ruszanie kończynami, a nawet pstrykanie długopisem – podobno nieskończenie irytujące. Z tego wszystkiego przetrwało tylko łażenie w tę i z powrotem, które praktykuję zarówno w chwilach napięcia, jak i ekscytacji.
Zastępczo nabyłam inne sposoby rozładowywania napięcia i „relaksacji”, ponieważ jeśli zabronisz dziecku w spektrum stimować, zapewne nauczy się robić sobie (ewentualnie innym) krzywdę. Moje „zastępcze stimy”, niewidoczne dla otoczenia, to głównie dwie rzeczy: gryzienie dziąseł do krwi oraz uporczywe rozdrapywanie ran i wszystkich zmian skórnych, które się do tego nadają. To nie są szczególnie groźne dla zdrowia zachowania, ale do nieszkodliwych też nie należą.
Od jakiegoś czasu pozwalam sobie publicznie na kołysanie się i ruszanie kończynami. I oczywiście dostaję pytania: „zimno ci?”, „wszystko ok?”, „denerwujesz się?”. Noż kurde! Jasne, że się denerwuję! Denerwuję się, kiedy tylko wychodzę z domu! Wy się nie denerwujecie? 😀
Myślę o tym, ile osób sprawuje kontrolę społeczną nad innymi i jak to działa, kiedy tylko ośmielasz się ujawnić nawet najbardziej niewinne, ale jednak „nienormatywne” zachowanie, zamiast robić to, czego potrzebujesz „w domu po kryjomu”. Chciałabym, żeby ludzie częściej zastanawiali się nad tym, czy naprawdę przeszkadza im, że ktoś macha nogą albo trzepocze rękami. Póki co, nadal łatwiej mi wrócić do moich autodestrukcyjnych przyzwyczajeń niż za każdym razem się tłumaczyć. Ale będę walczyć.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.