O hiperleksji, pamięci i pierwszych zdaniach

Od wczesnego dzieciństwa fascynują mnie słowa i książki. Zaczęłam czytać dużo wcześniej niż rówieśnicy. Moja mama twierdzi, że znałam na pamięć książki, które czytałam. Zanim poszłam do szkoły, moimi ulubionymi lekturami były jednotomowa encyklopedia PWN i rejonowe rozkłady jazdy pociągów, które mój dziadek kolejarz przynosił do domu.

Wczesne uwielbienie dla czytania i zasób wiedzy, który zwiększał się w bardzo szybkim tempie, musiały moim rodzicom podpowiadać, że najwyraźniej jestem ponadprzeciętnie uzdolnionym dzieckiem. Zapadła decyzja, że mam iść do szkoły rok wcześniej, żeby „nie marnować czasu”. Tak wylądowałam u pani psycholog, która zdecydowała jednak, że pójdę do zerówki, ponieważ pisanie LEWĄ ręką nie jest pożądaną umiejętnością. Oprócz prób przestawiania mnie, które zakończyły się połowicznym sukcesem (nauczyłam się pisać prawą ręką, poza tym leworęczność pozostała nietknięta), a zapewne miały też spore koszty, z zerówki pamiętam jeszcze to, że nie rozmawiałam z nikim, dzieciaki mi dokuczały i byłam jedyną osobą w grupie, która nie potrafiła wiązać sznurówek.

W szkole zapamiętywałam wszystko, co tylko można było. Nie wystarczały mi daty, nazwiska i definicje z podręczników, więc zapamiętywałam również numery telefonów i numery rejestracyjne samochodów. Kolekcjonowałam kasety i zapamiętywałam tytuły utworów w odpowiedniej kolejności. Zapisywałam każde notowanie listy przebojów programu III i nieraz pamiętałam je w całości. Po lekturze książek historycznych, które wówczas najbardziej mnie wciągały, nie potrafiłabym zreferować sytuacji politycznej w jakimś kraju, ale umiałam wymienić wszystkich władców z danej dynastii łącznie z datami panowania każdego z nich. Moja pamięć nigdy nie była zbyt funkcjonalna, a teraz jest już niestety mocno zużyta przez lęk i depresję. Ciągle zapamiętuję numery kont i kart kredytowych, ale potrafię w newralgicznym momencie zapomnieć pin do telefonu i zablokować go na dobre 😉 Często pamiętam dokładnie, kiedy i w jakich okolicznościach kogoś poznałam, czym chyba przerażam te osoby. Ale zdarza się też, że patrzę na twarz osoby, którą kiedyś widziałam i kompletnie nic mi nie świta.

DSCN0606

Jest jednak rzecz, która nie przestała działać. Z książek (beletrystyki) do tej pory zapamiętuję częściej cytaty niż fabułę. Najczęściej są to pierwsze zdania albo po prostu zdania, które do mnie mówią. Wystarczy jedno zapamiętane zdanie, abym uznała książkę za dobrą i znaczącą. Wystarczy piękne pierwsze zdanie, abym przeczytała całość. Czasem wszystko, co pamiętam z powieści, to jeden lub kilka cytatów. Po jakimś czasie mogę zupełnie nie pamiętać, o czym książka była, ale w głowie zostają mi zdania:

Usłyszałem jej nazwisko w rozgrzanej taksówce.

Ściany zmniejszają odległości, a my się nie liczymy.

Życie wydaje mi się jakimś ohydnym nałogiem, nad którym już dawno straciło się kontrolę.

Z chwilą gdy zamykasz oczy, rozpoczyna się przygoda snu.

Pierwsze zdanie, które zapamiętałam ostatnio:

Maszerowała po szerokich, butnych ulicach, tym razem z pełną świadomością bycia obcą, bycia gościem.

Tyle mi wystarczy (w życiu).

A ty jak funkcjonujesz?

Osoby w spektrum autyzmu często są nazywane „wysokofunkcjonującymi” lub „niskofunkcjonującymi” (albo „gorzej/lepiej funkcjonującymi”). Tyle że to nie są opisy osób, tylko oceny otoczenia – często wypowiadane na podstawie tego, co ludzie widzą i ich własnego wyobrażenia nt. autyzmu. Autystyczne osoby, tak jak neurotypowe, funkcjonują na milion różnych sposobów. Porównywanie nas ze sobą (lepiej od kogo? gorzej od kogo?) nie ma kompletnie żadnego sensu, zamazuje tylko wyzwania, z którymi się mierzymy – diametralnie różne.

Jeśli oceniasz moje spektrum autyzmu na podstawie przekonania, że powinnam nie mówić i wymagać całodobowej opieki – to jest gruba pomyłka.
Jeśli oceniasz mnie na podstawie tego, co widzisz – to jest gruba pomyłka.
Nie zobaczysz tego, że po wymuszonym spotkaniu towarzyskim w hałaśliwym miejscu dostaję potężnej migreny.
Nie zobaczysz tego, że po dwóch kolejnych dniach w kontakcie z ludźmi potrzebuję co najmniej jeden dzień spędzić bez wychodzenia z domu (z wiekiem potrzebuję coraz dłuższych resetów, więc proporcje się zmieniają).
Nie zobaczysz tego, że chodzę w tę i z powrotem po domu, kiedy się czymś bardzo denerwuję (no dobra, czasem mi się to zdarza publicznie).
Nie zobaczysz moich autoagresywnych zachowań, które przynoszą mi ulgę w napięciu i lęku.
Nie zobaczysz moich ataków wściekłości z przeciążenia sensorycznego, ponieważ nauczyłam się je kontrolować na tyle, że nie zdarzają się w miejscach publicznych (oraz jestem na lekach, które mnie wygłuszają i pomagają regulować emocje).
Nie zobaczysz moich 20 lat depresji, która jest skutkiem tego ciągłego kontrolowania się i dostosowywania się do neurotypowej normy.
Nie zobaczysz wielu rzeczy, ponieważ wiem, jak się zachowywać publicznie, żeby nie zostać odwiezioną w pasach do szpitala psychiatrycznego. Raz mi się to zdarzyło i jakoś nie mam ochoty na powtórkę.

Ocena mojego funkcjonowania należy tylko i wyłącznie do mnie.
Zamiast oceniać, spróbuj zrozumieć. Tak, wiem, to znacznie trudniejsze.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA