Jest środek dnia, piję trzecią kawę i nie czuję się całkiem przebudzona. Dla mnie to niestety standard: walka z sennością w dzień i z bezsennością w nocy. Moje ostatnie pół roku to głównie wysiłki, żeby zasnąć, wyciszyć się, wyłączyć myślenie o tym, co się wydarzyło i co ma się zdarzyć. Zasypianie zazwyczaj zajmuje mi dużo czasu, w ostatnich miesiącach – pół lub większość nocy. W szczególnie stresujących okolicznościach nie zasypiam wcale, np. na kwietniowej konferencji miałam wystąpienie po takiej zarwanej nocy. Od czasu do czasu, zazwyczaj w wolne dni i/lub po alkoholu, udaje mi się przespać całą noc, śpię wtedy kilkanaście godzin. Przed zaśnięciem bardzo często mam tzw. zrywy miokloniczne, czyli gwałtowne skurcze mięśni, które skutecznie mnie wybudzają. Kiedy już zasnę, koszmarnie trudno mi się obudzić rano i przejść do stanu aktywności. Poranki to dla mnie najtrudniejsza część dnia, osoby, które trochę mnie znają, wiedzą, że próby komunikacji ze mną rano skazane są na porażkę – mówię wtedy najmniej, przedmioty wypadają mi z rąk, nie jestem w stanie podejmować decyzji, moje umiejętności analityczne są wyłączone, zdolność do koncentracji zerowa.
Tak jest od dawna, otwieram mój dziennik na chybił-trafił i w roku 2013 widzę powtarzające się wpisy: „słaby dzień po okropnej nocy”, „wczoraj następny nieprzytomny dzień”, „trwają moje potyczki ze snem”, „kłopot z zasypianiem, spięcie, stres nie wiadomo czym”, „bezsenność, milczenie, wycofka” na zmianę z opisami moich wyrazistych snów. Oczywiście problemy z zasypianiem występują w różnym nasileniu, czasem całymi miesiącami się na nich nie skupiam, a czasem – tak jak teraz – potrzebuję leków, żeby w ogóle zasnąć w nocy i dzięki temu jakoś funkcjonować w ciągu dnia.
Moje kłopoty ze snem na pewno mają związek z wysokim poziomem lęku i depresją, ale czy tylko z tym? Czytam, że osoby w spektrum autyzmu dwa razy częściej zgłaszają problemy ze snem niż neurotypowe, potrzebują znacząco więcej czasu, żeby zasnąć oraz słabiej regenerują się we śnie, co jest związane z krótszą fazą REM. Bezsenność wpływa na zdolność uczenia się, pamięć, regulowanie emocji i inne życiowe funkcje.
Jednocześnie, najchętniej przesypiałabym całe dnie, uwielbiam spać i przypominać sobie, co mi się śniło. Potrzebuję też bardzo dużo snu, żeby mieć energię do ogarniania rzeczywistości. To naprawdę wyjątkowa złośliwość losu, że nie mogę spać. A Wy jak (za)sypiacie?
Och, tak bardzo Cię rozumiem. Moje pierwsze wspomnienia związane z walką (tak!) wokół tematu snu sięgają okresu przedszkolnego, a opowieści rodziców jeszcze dalej. Nie zliczę, ile w życiu podejmowałam prób unormowania tego tematu. I chyba jedyną możliwością jest akceptacja tego, że jest w tym chaos i będzie, a każda noc (i każdy dzień) są nieprzewidywalne. Raz odpadam zmęczona o 22, innego dnia nie śpię do 6 rano. Czasem zasypiam o północy, żeby przebudzić się rześka po dwóch godzinach i siedzieć np. do 7, a potem zasnąć i spać do popołudnia. I nie jest to kwestia dyscypliny czy coś. Ja po prostu czuję senność lub też nie czuję senności w bardzo różnych, zmiennych godzinach. Wieczorem potrzebuję mnóstwo czasu na wyłączenie się, a rano… rano obudzenie mojego umysłu graniczy z cudem. Wyłączanie drzemek przez dwie godziny to standard, choć nie gwarantuje on sukcesu. Przerobiłam mnóstwo technik relaksacyjnych, zmian nawyków, obserwacji, zapisków, leków, ziół uspokajających… ale nigdy z długotrwałym skutkiem. Najdłużej udaje się zachować rytm na kilka-kilkanaście dni i znowu się wszystko rozjeżdża. To bardzo męczące, utrudnia też pracę zawodową, rozwój, ale nie mam siły na to, żeby z tym walczyć, poddawać się jakiejś dyscyplinie, bo i tak po kilku dniach muszę zaczynać od nowa…
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Przykro mi, że też się z tym borykasz 😦
PolubieniePolubienie
Mam identyczną sytułację…
PolubieniePolubienie
Bardzo źle od zawsze. Pierwsze nieprzespane noce pamiętam z przedszkola, długie leżenie zanim w końcu zasnęłam też już z tego okresu. Z drugiej strony mam bardzo intensywne sny, które zwykle dobrze pamiętam. Wybudzam się na najlżejszy szelest, potem ponowne zaśnięcie graniczy z cudem. Rano nie mam problemów z gotowością, ale piję tak około 5 kaw dziennie od lat. Ostatnio biorę antydepresant, który faktycznie ułatwia zasypianie- pierwszy raz w życiu sypiam dość dobrze od 3 tygodni.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niech działa jak najdłużej!
PolubieniePolubienie
Z tego, co powyżej wynika, ze moja trzynastoletnia córka nie jest jakimś wyjątkiem… Przebywanie z nią rano to katorga, jest strasznie opryskliwa, wydaje z siebie pojedyncze dźwięki zamiast zdań, śniadanie je z zamkniętymi oczami, a poganianie jej do łazienki kończy się fiaskiem. Najgorsze, że stan ten trwa gdzieś do drugiej, trzeciej lekcji, tak więc sprawdzian na pierwszej godzinie skutkuje dwóją. Zauważyłam, że najlepiej chyba jest, kiedy wstaje, a nikogo w domu nie ma – w ogóle nie spóźnia się do szkoły. Ale i tu kryje się kwestia problematyczna – sama nie dopilnowuje mycia zębów i używania dezodorantu. I tak źle, i tak niedobrze.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ech, bo rano jest naprawdę ciężko 😦 Ale fakt, u mnie też się to sprawdza – jak najmniej rozpraszaczy pomaga szybciej się zebrać. I pamiętać o wszystkim nie sposób: często po wyjściu w panice sprawdzam, czy wszystko, co trzeba, mam na sobie, czy okulary są na nosie, buty na stopach itd. Więc rozumiem świetnie i współczuję córce tych wszystkich pierwszych lekcji. Pozdrowienia dla Was!
PolubieniePolubienie