Lojalnie uprzedzam, że post będzie marudny. Miałam tego nie robić, ale jestem już tak wyczerpana tegorocznym latem, że pomóc może mi tylko przemiana frustracji w słowa.
Nienawidzę lata. To jest ten czas w roku, kiedy męczę się najbardziej. Większość znanych mi osób czeka cały rok na letnie wakacje, odpoczynek w górach, leżenie na plaży, opalanie się, niezbyt chętnie dzielę się więc swoim brakiem entuzjazmu. Widzę też, że budzi on zdziwienie, kiedy już zaczynam tłumaczyć, dlaczego wolę siedzieć w domu niż smażyć się na słońcu.
- Słońce jest moim największym wrogiem. Ostre słońce świecące w oczy powoduje, że kręci mi się w głowie, robi mi się słabo albo dostaję potężnej migreny. Słońce w połączeniu z wysoką temperaturą daje warunki, w których funkcjonuję bardzo źle: nie wychodzę z domu, jestem rozdrażniona, nie mogę się skupić na pracy. Być może upał przeszkadza mi tak bardzo ze względu na wadę obwodowego układu krążenia, którą zostałam obdarzona (nazywa się zespół Raynauda – najwyraźniej lubię kolekcjonować zespoły). W każdym razie do ciepłych krajów mnie nie ciągnie, w wakacje szczególnie.
- Hałas latem wyprowadza mnie z równowagi ekspresowo. Otwieram okna, żeby się nie udusić, po czym natychmiast je zamykam, bo (do wyboru): z każdej strony bloku trwa remont, na trawniku szaleje kosiarka, dzieciaki wydzierają buzie (wakacje, no nie?), różne inne osoby też wydzierają buzie, najczęściej pod wpływem alkoholu. Zazwyczaj słychać również dudniącą muzę – imprez jakby więcej albo po prostu przy otwartych oknach nareszcie dobrze słychać muzyczne gusta sąsiadów.
- Ludzie odsłaniają swoje ciała. Trochę mam z tym problem, bo zasadniczo uważam, że ludzie wszystkich płci najlepiej wyglądają, kiedy są ubrani (tak naprawdę widok obnażonych ciał powoduje u mnie pewnego rodzaju tkliwość sensoryczną, której do końca nie rozumiem, dlatego wymyślam takie rzeczy jak przed nawiasem). Ale to nie jest najgorsze. Znacznie gorsze jest oczekiwanie, że ja również będę odsłaniać swoje ciało, np. stopy albo ramiona. Z tym mam już bardzo pod górkę. Latem ludzie intensywniej też pachną i nie jest to przyjemny zapach. Jeszcze bardziej niż zwykle unikam więc ludzkich zbiorowisk (a przy okazji omijają mnie fajne koncerty i festiwale).
- Wyjazdy, które powinny być tylko i wyłącznie przyjemne, są najeżone wyzwaniami. Uwielbiam chodzić po górach, ale coraz trudniej znaleźć miejsca, gdzie można nie spotkać nikogo na szlaku. Co gorsza, albo ludzie coraz głośniej się zachowują, albo coraz bardziej przeszkadzają mi wszechobecne rozmowy telefoniczne (zabierałabym komórki przy wejściach na teren parków narodowych, poważnie). Bardzo lubię też patrzeć na morze. Ale tylko patrzeć, bo wejście do wody rzadko kiedy ryzykuję. Pewnie niepotrzebnie wyobrażam sobie, jak bardzo jest zanieczyszczona. Mam też ogromny problem z korzystaniem z publicznych toalet i pryszniców. Najchętniej woziłabym ze sobą własną łazienkę. Zresztą to akurat wyzwanie towarzyszy mi przez cały rok, kończę więc marudzić.
Chętnie się dowiem, czy macie podobnie. Deszczowego i chłodnego lata tymczasem! 🙂
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.