Właściwie nigdy nie byłam dziewczyną w spektrum. To znaczy byłam cały czas, ale nieoficjalnie. Oficjalnie tylko chłopcy byli diagnozowani oraz dzięki temu dostawali skierowanie na terapię i inne przydatne w życiu zajęcia. Oficjalnie byłam najpierw wyjątkowo inteligentnym dzieckiem, później nerwowym dzieckiem, a potem już tylko dziewczyną z depresją.
W 2007 roku przypadek sprawił, że zaczęłam pracę w fundacji działającej na rzecz dorosłych osób z autyzmem. Pewnego dnia spotkałam Marcina, uzdolnionego plastycznie chłopaka z Aspergerem. Gadaliśmy całą powrotną drogę z Więckowic do Krakowa i po wejściu do domu powiedziałam N., mojej ówczesnej partnerce, że jestem taka jak on. Od tej pory wiem. Ale wtedy, jako osoba pracująca, w związku, radząca sobie (ledwo) z kontaktami z ludźmi i last but not least jako kobieta, nie miałam czego szukać w poradniach diagnozujących zespół Aspergera. W moim miejscu pracy dowiedziałam się, że mężczyźni mają autyzm cztery razy częściej niż kobiety. Kobiet z Aspergerem właściwie nie było.
Temat został odłożony na półkę, a ja dalej leczyłam depresję (od 2001 roku). W 2015 roku, jako 36-letnia kobieta, w końcu przeszłam proces diagnostyczny i oczywiście okazało się. Teraz czuję złość, że zostałam przegapiona, oszukana przez system, że jak zwykle, męskie doświadczenie zostało potraktowane jako reprezentatywne dla całej ludzkości.
Tego bloga mogłabym równie dobrze zatytułować „Życie po aspergerowym coming oucie”, bo dopiero reakcje różnych neurotypowych znajomych zmotywowały mnie do pisania i dzielenia się. Szczególnie powinnam podziękować tu jednej osobie, której modelowo złe reakcje na moje opowieści o doświadczeniu funkcjonowania z Aspergerem zmobilizowały mnie najbardziej. Ostatecznie nic tak nie motywuje jak niesprawiedliwość i wkurw.
❤
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pisz jak najwięcej!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
U mojej córki zdiagnozowano w styczniu tego roku ZA. Ona ma 16 lat. Od tego czasu zaczęłam zbierać jak najwięcej informacji ten temat i co się okazało…? Jestem prawie pewna, że natura mnie również obdarzyła tym samym. Ja mam 45 lat i całe życie cierpiałam na ból istnienia i nie wiedziałam czemu. Teraz wszystko zaczęło się układać w całość jak jakieś pzzle. Trochę mi ulżyło głównie dlatego, że dowiedziałam się że jednak nie jestem wariatką albo dziwakiem ale życie wcale nie stało się przez to łatwiejsze. Cieszę się, że zdecydowałaś się pisać tego bloga, obiecuję kibicować i być wiernym fanem. Z Twojej 60 pasuje do mnie ok 80 % Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję za wiadomość i podzielenie się swoją historią. Dbajcie o siebie z córką! Niech Wam będzie jak najlepiej. Przesyłam serdeczności!
PolubieniePolubienie
Nie mam diagnozy. Ale to jest o mnie. Grzeczna dziewczynka znająca książki na pamięć. Nie znosze zmian, zwłaszcza takich nagłych. Nie znoszę tłumów, zakupow(dzieki za zakupy online, czy zamawianie jedzenia online) potrzebuje dnia/dni w samotności. I tego, że zawsze czułam się „inna” i jak w miarę upływu czasu nauczyłam się dopasowywać do otoczenia. I wiele innych. Nie wiem czy diagnoza w wieku 37 coś zmieni. Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czasem pomaga dowiedzenie się, że jest trudno nie z Twojej winy, kontakt z osobami, które mają podobnie. Sam papierek pewnie niewiele zmienia. Dla mnie to odkrycie było wiele zmieniające: przestałam się wstydzić, że nie odbieram telefonów, szukać wymówek, żeby wymigać się od towarzyskich spotkań, mieć pretensje do siebie, że nie umiem rozmawiać o pogodzie. Pozdrowienia!
PolubieniePolubienie